Pogadajmy chwilkę o książce "Flirt Roku" Jennifer Echols... Tak jak pewnie każdego kto czyta sporo książek, dopadają mnie czasem 'humorki'. Raz jest to 'humor' na fantastykę, innym razem na romans... Aktualnie męczy mnie ochota na "współczesne" młodzieżówki, mało wymagające i lekkie dla umysłu. Chociaż raczej nie często sięgam po takie książki, darzę je ogromną sympatią. Dlaczego? Nie wymagają odemnie wielkiego skupienia i doskonale nadają się do tego aby zapomnieć o całym świecie i po prostu się zrelaksować. A przecież czytanie też powinno być formą relaksu, prawda? Nie podchodzę do tych książek z wielkimi oczekiwaniami, bo wiem czego mogę się spodziewać. Jendak zdarzają sie i takie, które potrafią zaskoczyć. Za równo pozytywnie, jak i negatywnie. Więc, jaki jest "Flirt Roku"?
"Tia Cruz, siedemnastoletnia uczennica ostatniej klasy liceum, znana jest w szkole jako ostra imprezowiczka, której nieobce są alkohol, trawka i liczne krótkotrwałe flirty. Dziewczyna, obserwująca życie swoich rodziców i sióstr, nie wierzy w stałość zobowiązań i robi wszystko, by żadnych nie podejmować – ani w kwestiach uczuciowych, ani w sprawach nauki. I nagle w tym jej pozornie uporządkowanym świecie bez miłości pojawia się Will, przystojny chłopak z Minnesoty, z trudem znoszący żar Florydy."
Tak na prawdę, ciężko jest mi określić jakie wrażenie zrobiła na mnie ta książka. Fajnie się ją czytało, była łatwa, szybka i przyjemna. Z drugiej strony jednak, było w niej dość sporo mankamentów, których niestety nie szło przeoczyć. "Flirt Roku" to książka pełna kontrastów, nie tylko jeśli chodzi o głównych bohaterów. Odniosłam trochę wrażenie, jakby autorka sama nie do końca wiedziała, dla kogo pisze. Na pierwszy rzut oka, książka przeznaczona dla młodszych nastolatek, którym nie przeszkadzały by czasem zbyt dziecinne zachowania Tii czy Willa. Wszystko było by super, gdyby nie pikantne sceny romantyczne do których dochodzi między głównymi bohaterami, a które mogłyby nieźle "skaleczyć" niejedną trzynastolatkę. Jennifer Echols nie bardzo poradziła sobie z dobrą równowagą między tymi dwoma aspektami. To trochę tak, jakby od sceny do sceny pisała o zupełnie różnych postaciach. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie.
A jeśli już o postaciach mowa... Przedstawiam wam dziewczynę która na każdym kroku opisywana jest jako szalona, pozbawiona morałów imprezowiczka, dla której przespanie się z chłopakiem "na jedną noc" to idealne rozwiązanie. NIE. Gdzie, ja się pytam. Gdzie? Pomijając jedną, jedyną imprezę na początku książki, w życiu Tii na prawdę nie ma jakiś wielkich baletów, alkoholu czy narkotyków. Nawet wspomniana już impreza, zaliczała się raczej do tych mało szalonych. Dlaczego więc, sama główna bohaterka, jak i wszyscy w jej otoczeniu nadali jej tą łatkę? Zupełnie nie rozumiem. Tia przedstawiana jest jako mega flirciara, ale po za Sawyerem i Willem nie ma w jej życiu żadnego innego chłopaka. Nic a nic. Nawet małego, niewinnego flirtu z przypadkowym gościem na ulicy. Jedyne, co zgadza się z tym jak mówią o niej inni, to to, że Tia za wszelką cenę stara się unikać jakich kolwiek odpowiedzialności. Doprowadza to często do zabawnych sytuacji, bystrych dialogów i sprawia, że szybko obdarzyłam bohaterkę sympatią.
Will to kompletne przeciwieństwo Tii. Chłopak z dobrej rodziny, ułożony, z ambicjami. Na papierze zupełny nudziarz. Podobno przeciwieństwa się przyciągają, dlatego też nie będę czepiać się z powietrza wziętej chemii między głównymi bohaterami. Fajne w fabule było niestandardowe zamienienie ról. Zazwyczaj to chłopak jest tak zwanym "bad boy", którego na dobrą drogę wyprowadza grzeczna dziewczyna z dobrego domu. Tutaj, było na odwrót, co bardzo mi się spodobało.
Tak jak sympatia w stosunku do Tii rosła, tak mój problem z postacią Willa prawdę pogłębiał się im dłużej czytałam "Flirt Roku". Dlaczego? Zacznijmy może od tego, że mimo przekonania, że Sawyer to chłopak Tii, nie ma on najmniejszego problemu pójść z nią do łóżka już pierwszego dnia znajomości. Serio? Ale to jeszcze nic! Drugiego dnia oświadcza on Tii, że w Minnesocie ma dziewczynę, z którą nie planował się rozstawać. Świetne morały, chłopaku. Tylko pogratulować. Można tłumaczyć go tym, że dzień wcześniej dostał kilka wiadomości o tym, że jego dziewczyna zdradza go z najlepszym kumplem... Pamiętajmy jednak, że kiedy spotkał Tię, nie miał o tym żadnej pewności, a i tak postanowił znaleźć sobie dziewczynę do pocieszenia. Panu już dziękujemy. Bardziej niż Will, przypadł mi do gustu Sawyer, którego tak na dobrą sprawę nie było w książce aż tak dużo. Mimo zachowywania się jak kawał drania, wyśmiewania się z ludzi i przyklejenia mu łatki "gracza", jest to chłopak o wiele bardziej dojżały niż Will, który non-stop użalał się nad sobą, doprowadzając mnie do szału.
Mogłabym dłużej wytykać wady tej książki, takie jak na przykład okładka, która jest po prostu beznadziejna, zniechęca do czytania i przedstawia osoby, które wyglądem w ogóle nie przypominają opisu głównych bohaterów, ale nie chcę robić tej książce złej reputacji. Nie jest zła. Jeśli zabierzecie się za nią bez wygórowanych oczekiwań na zaskakującą i szarpiącą emocjami fabułę, nie powinna okazać się jakimś wielkim rozczarowaniem.